Strona węgierska
Budynek byłego KFKK na ulicy Menesi   Budynek WAT
Készítette: Bézy Richárd
 
Ostatnia aktualizacja: 19.09.2012.
 

 

Kazimierz Dolny, 08.09.2012.
 


Powrót do strony głównej
Spotkanie w zdjęciach



Drugi dzień
Uroczysta kolacja


W.B. W.B. W.B. W.B.
 
W.B. B.P. W.B.
 
  W.B. W.B.  
 
W.B. W.B. W.B. W.B.
 
W.B.
 
B.P. B.P. B.P. B.P.
 
B.P. B.P. B.P. B.P.
 
M.E. M.E. M.E. M.E.
 
M.E. M.E. R.B. R.B.
 
R.B. M.E. M.E. M.E.
 
M.E. M.E. M.E.
 
M.E. R.B. R.B. M.E.
 
M.E. M.E. M.E. M.E.
 
 
R.B. R.B. R.B. R.B.
 
Kogut i Kazimierz Dolny. Legenda

Jak kogut wygrał z diabłem

Było to dawno, dawno temu, jeszcze w pogańskich czasach, kiedy na Wietrznej Górze szumiał ogromny, dębowy las. Na jego skraju, miejscowi odprawiali pogańskie praktyki oraz palili ognie, widoczne nawet z drugiej strony rzeki Wisły.

Kiedyś, przelatywał tędy diabeł i bardzo mu się owe ognie spodobały. Rankiem, kiedy się rozwidniło i zobaczył tak cudną okolicę, postanowił tu zamieszkać na dłużej, bo okrutnie mu to wszystko przypadło do diablego serca.

Najbardziej zachwyciły go wąwozy oraz dębowe i modrzewiowe lasy (bo wtedy rosło na granicznikach dużo modrzewi), więc diabeł poczuł się tu jak w siódmym …piekle, oczywiście!

Zamieszkał w dębowym lesie, w jamie wąwozu. Z czasem miał coraz więcej roboty, bo leżące u stóp Wietrznej Góry miasteczko zaludniało się coraz bardziej, więc było kogo kusić. Kiedy pobudowano klasztor zmienił lokum - wylazł, acz bardzo niechętnie, z wąwozu i zamieszkał na dnie klasztornej fosy.

Pewnego dnia zobaczył w miasteczku pięknego, tłustego, zadowolonego z życia kazimierskiego koguta - złapał go i zjadł ze smakiem. I wtedy przepadł z kretesem!

Kogut tak mu zasmakował, że teraz jadał już tylko koguty, więc wszystkie w miasteczku, a potem całej okolicy, znalazły się w ogromnym niebezpieczeństwie. Szczególnie upodobał sobie te czarne (wiadomo, dlaczego - bo w jego ulubionym diabelskim kolorze), z czerwonymi strojnymi grzebieniami.

Przyszedł jednak czas, gdy w całej okolicy został jeden jedyny - ostatni kogut. Był czarny, stary, mądry i bardzo sprytny. Postanowił przechytrzyć koguciego prześladowcę i w upatrzonej wcześniej kryjówce znakomicie się schował, w towarzystwie młodej urokliwej kazimierskiej kury.

Zrobił to tak skutecznie, że nawet diabeł, z całą swoją diabelską mocą, nie był go w stanie odnaleŸć, mimo że głodny i zły przetrząsał drewniane kazimierskie zagrody, okoliczne lasy oraz zarośla w całej okolicy. Kogutowi pośpieszyli z pomocą ojcowie reformaci. Dość już mieli diablego tutaj panowania! Poświęcili diablą norę i wszystko wokół.

Kiedy diabeł powrócił z bezowocnych poszukiwań, nie mógł znieść zapachu święconej wody, więc uciekł szybko, gdzie pieprz rośnie.

Kiedy już wszystko ucichło i nad miasteczkiem wstało wesoło słońce, ostatni czarny kazimierski kogut wyszedł z ukrycia, aby zbudzić miasteczko donośnym pianiem. Dumnie spacerował ulicami, strosząc swe piórka.

Wszyscy witali go z uśmiechem. A kogut-bohater dziarsko zabrał się do odbudowania kurzo-koguciego stadka. Na pamiątkę tego wydarzenia i dla oddania czci jego zdrowemu rozsądkowi oraz sprytowi w ratowaniu koguciego gatunku, zaczęto w Kazimierzu wypiekać koguty z drożdżowego ciasta. I piecze się je aż do dziś.


Tekst pochodzi z unikalnego przewodnika Joanny Wacławy Niegodzisz "Kazimierz Dolny w 3 dni" Wydawnictwa MUZA SA.

 
  R.B. R.B.  
 
 
B.P. B.P.
 
M.E. M.E. M.E. M.E.
 
M.E. M.E. M.E.
 
B.P. B.P. B.P.
 



Powrót do strony głównej
Spotkanie w zdjęciach



Skok do góry strony